Ten rodzaj czajnika w swej tradycyjnej formie przypomina płaską czarkę i zwyczajowo używany jest to przygotowania wysokogatunkowych zielonych japońskich herbat.
Z perspektywy kilku lat toczenia i parzenia herbaty w shibo, stwierdzam, że od form płaskich wolę bardziej "pękate", w których można sprawnie i przyjemnie zaparzyć praktycznie każdy rodzaj herbaty. Przy tej samej średnicy takie shibo ma większą pojemność i jest miejsce na rozwinięcie się nawet dużych liści. Odpowiednie wyprofilowanie kołnierza i umiejętny chwyt pozwalają użyć go do herbat zaparzanych wysoką temperaturą wody, nawet wrzątkiem.
Szczegół, nad którym wciąż pracuję to sposób osadzenia pokrywki. W większości shiboridashi, które do tej pory wytoczyłem, krawędź pokrywki wchodzi w "schodek" w korpusie. Przy dokładnym spasowaniu unieruchamia to pokrywkę w jednym położeniu. Ostatnio zacząłem to zmieniać i "gniazdo" na pokrywkę daje jej pewien margines ruchu - pozwala to regulować wielkość prześwitu przy sitku-nacięciach, którym wypływa napar - różne herbaty, różne liście, różne światło.
Mam wielki sentyment do shiboridashi. To jedno z pierwszych naczyń z jakich korzystam odkąd zainteresowałem się herbatyzmem a dziś często towarzyszy mi podczas różnych wyjazdów. Również wolę bardziej pękate i głębsze kształty. Naczynia na zdjęciach piękne, szczególnie to najciemniejsze i to z szarą przykrywką.
OdpowiedzUsuńTo mój codzienny czajnik. Dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuń