Szkliwienie, ładowanie pieca, wypał, rozładunek - to pretekst do bycia razem, rozmów i wielu litrów razem wypitych, herbaty też.
A piec, wypał? Oczekiwane 1300 st.C było, były emocje, szkliwa się dotopiły, glina spiekła, ogień szumiał.
Porcja gliny zamieniona w czarki i czajniki, które być może będą towarzyszyć inny przy wspólnym parzeniu herbaty.
Piękne. To o czym piszesz, te spotkanie, ten wypał i ta atmosfera, to jest to wszystko co mieści się w magicznym słowie herbata. Nie wszyscy znają to jego znaczenie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze dziś, a pewnie także przez długi, długi czas będę uśmiechać się na wspomnienie tego spotkania; na wspomnienie fascynującej zabawy mieszania składników na szkliwo, praktyki cierpliwości w oczekiwaniu na wyschnięcie poszkliwionych naczyń, powściągliwej uważności podczas podsycania ognia w piecu, odpoczynku przy kolejnej czarce dobrej herbaty, rozmów, opowieści, żartów i śmiechu...mam nadzieję, że nasza wspólna dobra energia pójdzie dalej w świat ;)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym co napisała Joanna. A od siebie mogę tylko dodać - shiboridashi jest świetne! Jeden z najlepszych zakupów na Święcie Herbaty, jaki mogłem sobie wymarzyć! Od kilku dni eksploatuję je w każdej chwili! Prawie "24 godziny" na dobę :)
OdpowiedzUsuń